Od razu postanowiłam rozpocząć działanie. Rozstawiłam swoje stanowisko pracy, wybrałam ochotniczkę i do dzieła !
Zapowiadało się co najmniej ekscytująco i postanowiłam całe swoje działanie obfotografować, żeby zrobić poradnik jak zabrać się do pierwszego OOAKa - w zasadzie to wyszło - jak się nie zabrać , ale po kolei:
Zaczęłam oczywiście od psucia - już samo zmywanie oryginalnego makijażu sprawiło mi kłopot, bo okazało się, że trzeba naprawdę się ponacierać, aby zetrzeć dokładnie :
w ruch poszły więc waciki i niestety starłam więcej niż zamierzałam:
bo zamierzałam na pierwszy raz ułatwić sobie życie i zostawić brwi, ale niestety tak intensywnie wycierałam oko, że wytarłam i brwi - na szczęście został delikatny zarys - więc wydawało się, że nie będzie aż tak źle - no właśnie - wydawało się;) Brwi wyszły tragicznie - na szczęście przypomniały mi się słowa Asi- " Możesz zawsze przemalować jedną główkę kilka razy :). Początki są najgorsze :), ale potem jest coraz lepiej - to naprawdę nic trudnego" - no faktycznie - nic trudnego - malujesz - zmazujesz :) Zabawa przednia - i tak malowałam i zmywałam chyba z 10 razy - i tak się wciągnęłam w swoje dzieło, że zapomniałam fotek pstrykać - a szkoda, bo mielibyście ubaw już teraz ;)
W końcu zauważyłam, że się ściemnia, wiec postanowiłam zostawić to, do czego doszłam i ruszyć z malunkiem dalej :
a dalej poszło jak z płatka:
nie chciało mi się jednak zaczekać, aż farby wyschną i ....
taki żarcik:P
no i znowu - zmazujesz - malujesz...
kolejne podejście było nieco bardziej artystyczne:
ale potem znowu juz tylko gorzej:(
...i jeszcze gorzej jak próbowałam skorygować
ale skoro korekta nie wyszła - poszłam na żywioł - tak dla "fanu" troszkę;)
- no nic tylko płakać - ze śmiechu :))))))))
jeny - coś Ty mi zrobiła !!!
no dobra, dość żartów - zaczęło zmierzchać, więc wzięłam się ostro do roboty - oczywiście od początku:
jak widać - brwi już nie widać - ale moja prawie wprawna ręka - prawie, że za pierwszym razem - osiągnęła prawie, że perfekcję;)
tym razem zajrzałam też do neta i zaczęłam szukać jak namalować oko - troszkę późno, no ale cóż...
doczytałam o innej technice i skoro pierwsza mi nie wyszła- to pomyślałam, że może drugą dam radę...
... i to była zła myśl, z czego zdałam sobie sprawę już na tym etapie- ale próbując wypatrzeć odrobinę oka w tych oczach pomyślałam o Lucy Liu - bo przecież ona też ma jakby dwa rozmiary oka- a nóż wyjdzie podobnie - nie szkodzi spróbować ;)))
oczywiście szczerze w to wątpiłam, ale doprowadziłam malunek do końca
naprawdę Asia nie kłamała- zabawa przy OOAKowaniu przednia - ja miałam ubaw po pachy - a WY ???
Dodam tylko, że lalkę zawiozłam na ratunek do kuzynki, co tak sobie amatorsko maluje na płótnie....wzbraniała się trochę, bo twierdziła, że ona tylko martwą naturę, ale już tego samego wieczoru, przysłała mi MMSa, tylko że ja używam takiej przedpotopowej Nokii i niestety nie wiem co jej tam wyszło - więc o tym już będzie następnym razem...
Oczywiście w malunku będę się szkolić, bo po pierwsze naprawdę fajna, odprężająca zabawa, a po drugie - nie mogę zaprzepastwić takich predyspozycji nabytych podczas tego mojego pierwszego OOAKowania - bo chyba nie zaprzeczycie, że jest wyraźny postęp pomiędzy pierwszym a drugim malunkiem :P
Pozdrawiam serdecznie i bardzo proszę o rady i szczere komentarze - będzie coś z tego?...w przyszłości oczywiście :)
Ja się tak uśmiałam ----- ,że po smutnym dniu to mi wszystko przeszło....prosze o wiecej...DDD Pozdrawiam serdecznie !!!
OdpowiedzUsuńproponuję zapamiętać linka do posta - na smutne dni jak znalazł;) - a ja oczywiście się postaram - bawić przede wszystkim:) Miłego ;)
UsuńOj super zabawa z tym malowaniem. Na szczęście farby można wielokrotnie zmywać i brać się za upiększanie lalki gdy tylko przyjdzie ochota, tak więc jest czas na wyrobienie ręki :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba to, że nie każesz swoich pierwszych prób wychwalać czytelnikom bloga pod niebiosa, tylko podchodzisz do nich z przymrużeniem oka, na wesoło. A na artystyczny repaint jeszcze przyjdzie czas.
taka ze mnie artystka jak koziej puppy trąba :))) ale najważniejsza w życiu jest zabawa - a ja naprawdę dawno się tak nie bawiłam:)...lalki mi tylko szkoda...ale mam nadzieję, że będą z niej ludzie :)
UsuńZabawa jak najbardziej udana :D
OdpowiedzUsuńTeż się ubawiłam i czytając ten wpis i robiąc swoją własną pierwszą OOAK :D
Nie martw się, pierwsze koty za płoty, teraz będzie już tylko lepiej :D
Pozdrawiam :D
Dzięki, o mnie się nie martwię - o lale - trochę tak;)
UsuńJa się nawet bym za takie malowanie nie zabierała, jestem antytalentem plastycznym ;D
OdpowiedzUsuńAle widzę, że zabawę miałaś przednią i wierzę, ze któryś raz z kolei będzie tak jak chciałaś ;]
Chciałam się dobrze bawić- i jak widać - cel został osiągnięty w każdym calu;) ..a że makijaż nie wyszedł...no cóż;)
UsuńPlanuję się podobnie bawić niedługo, tylko z porcelankami;) zobaczymy co z tego wyjdzie:D Już się psychologicznie przygotowuję do miliona poprawek;)
OdpowiedzUsuń:) - pozytywne nastawienie o podstawa:) - powodzenia:)
UsuńGratuluje odwagi:)Pierwsze koty za ploty:)
OdpowiedzUsuńPamietam jak wykonywalam swoj pierwszy makijaz (jestem zawodowa wizazystka)....wygladal podobnie:)Zatem wszystko przed Toba:)
Wiesz,od kilku m-cy przymierzam sie do malowania lalek Tonnera....ale najtrudniejszy pierwszy krok...jak spiewa Anna Jantar....
Mam nadzieje,ze odwaze sie wejsc do sklepu i kupic przybory do makijazu lalek:)
Ale swietnie sie bawilam czytajac Twojego posta....prosze o wiecej:)
Pozdrawiam serdecznie.
P.SMnie tez najbardziej przeraza fakt zmycia makijazu laleczce:)
Trzeba pójść na żywioł - wejść kupić, wrócić do domu i od razu wziąć się do robótki;) Odnośnie zmywania - jak tylko oczy lalki przestały na mnie patrzeć - pomyślałam - i co ja najlepszego zrobiłam:) Bo najlepsze - to jeszcze przede mną :D - życzę powodzenia w malowaniu Tonnerki- jestem ciekawa efektu:)
UsuńUśmiałam się, ja bym nie miała odwagi. Teraz będzie już tylko lepiej :-)
OdpowiedzUsuń:) ...aż żałuję, że aktualnie nie mam tego mojego malunkowego zestawu w domu - bo po takich motywujących komentarzach - to faktycznie powinno mi wyjść - perfekcyjnie ;)
UsuńJa się w ooak nie bawię- szkoda mi robić krzywdę lalkom
OdpowiedzUsuńhahahahaha miazga :DDD
OdpowiedzUsuńoj tam,oj tam!najważniejsze,że dobrze sie przy tym bawiłaś!a do wprawy dojdziesz nie inaczej,niż "psując" kolejne ooaki :P
OdpowiedzUsuńJa już dawno mam za sobą pierwszy OOAK...Ale nie miałam tyle odwagi by go pokazać ;)Super że podchodzisz do tego na luzie i z humorem :) ;)Pozdrawiam bardzo serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPowalający efekt :D:D Uśmiałam się po pachy :) Ja kazałam swój pierwszy repaint wychwalać na blogu a potem oddałam go za darmo pierwszemu chętnemu i się zastanawiam kiedy mi odeśle tą paskudę :D:D:D
OdpowiedzUsuńJa się śmiałam tylko moja rodzina się na mnie dziwnie patrzyła bo zaglądam na blogi przez tel. i nie bardzo wiedzieli o co chodzi :-)
OdpowiedzUsuńPodziwiam za odwagę ja bym się bała...
Pozdrawiam cieplutko.
Fajnie, że tak wszystkich rozbawiłam:) Elianko- skoro nie wrócił, to raczej nie było tak źle - zazwyczaj rzeczy darowane oceniane są bardzo krytycznie;) Coco - ale bała malowania, czy pokazywanie tegoż malowania;))))
OdpowiedzUsuńOczywiście malowania:-) uważam, że powinniśmy pokazywać to co robimy bez względu na to czy wyjdzie nam to dobrze czy ciut gorzej :-)
UsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Świeetne xD Ja też zrobiłam OOAK'a http://kliokrolik.pinger.pl/
OdpowiedzUsuńŚwietny post! Wyszła z tego fajna historyjka, a mina lalki "coś Ty mi zrobiła" bezbłędna. Życzę powodzenia w kolejnych próbach!!!
OdpowiedzUsuńPoradzić, nic nie poradzę, bo repaintu sama jeszcze nie robiłam, ale ubaw miałam świetny :D Boski post. :)) Pozdrawiam ciepło :))
OdpowiedzUsuń